Cześć!
Jeśli miałabym powiedzieć czy podobają mi się moje włosy, to z całą stanowczością odpowiedziałabym, że nie. W bliżej nieokreślonym kolorze, cienkie i lubiące się przetłuszczać... Do tego podatne na wypadanie. Jesienna aura mocno je wymęczyła w tym roku. Dlatego z ogromną nadzieją rozpoczęłam suplementację Jelly Bear Hair. Tych słodkich misiów chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Zawierają wiele składników aktywnych, na czele w biotyną, której niedobory mają duży wpływ na stan włosów i paznokci. Zapraszam zatem na moją opinię na temat żelków na włosy i opis efektów, które zaobserwowałam u siebie.
Opakowanie Jelly Bear Hair to plastikowy różowo-niebieski słoiczek z białą zakrętką. Zawiera ono około 60 sztuk żelków o wadze trzystu gram. Żelki mają pomarańczową barwę i są dość twarde. Smak tych żelków jest... specyficzny. Niby podczas jedzenia nie jest źle, ale po połknięciu w ustach pozostaje gorzkawy posmak, który przypomina nam, że ciągle mamy do czynienia z suplementem, nie przekąską. Z jednej strony chyba to dobrze, bo fani żelków mogliby trochę popłynąć i przyjąć więcej niż zalecaną dawkę dzienną. W przypadku Jelly Bear Hair rekomendowana ilość to dwie sztuki dziennie i tego się trzymałam. Warto w tym miejscu dodać, że Jelly Bear Hair to suplement przeznaczony dla dorosłych, nie dla dzieci. Żelki mają za zadanie utrzymać właściwą pigmentację włosów, zdrową skórę głowy czy nadać blasku naszej czuprynie.
Żelki na włosy zawierają aż 13 substancji aktywnych. Są to:
Producent podkreśla, że nie zawierają natomiast laktozy czy glutenu i są GMO free. Odważę się powiedzieć, że skład nie każdego zachwyci. Na pierwszym miejscu widzimy po prostu syrop glukozowo i cukier. Dla wielu moich koleżanek produkty z zawartością cukru na pierwszym miejscu w składzie są z miejsca skreślone, zwłaszcza produkty "lecznicze".
Jak działają żelki na włosy?
Jeśli chodzi o działanie, to muszę przyznać, że wypada mi znacznie mniej włosów. Nie wiem, czy to zasługa żelków, czy po prostu jesienne przesilenie się skończyło, .ale faktycznie włosów wypada mniej Bardzo mnie to cieszy, bo było to ostatnio dla mnie dużym problemem. Ponadto, nie zauważyłam innych pozytywnych efektów zażywania żelków na włosy. Być może dłuższa kuracja byłaby konieczna albo to nie niedobory biotyny są przyczyną osłabionych włosów w moim przypadku. Niektóre efekty (jak utrzymanie pigmentu we włosach) można dostrzec dopiero w dłuższym okresie.
Właściwie to zauważyłam u siebie inny pozytywny aspekt - albo raczej psychologiczny efekt. Wzrosła mi systematyczność. Jakoś przyjemniej zażywało mi się żelki-misie niż typowe suplementy w tabletkach. Po prostu o nich nie zapominałam :D Dwa misie na dobry początek dnia - i osiągnęłam powtarzalność 100%!
Koszt jednego opakowania to wydatek rzędu 139 zł. Na stronie producenta widnieje kilka opcji, które pozwolą ten koszt zmniejszyć, można zaopatrzyć się w kilka opakowań na zapas. Żelki możecie kupić także tutaj.
A Wy znacie żelki na zdrowe włosy? Jakie są Wasze opinie na ich temat? Jak radzicie sobie z jesiennym wypadaniem włosów?
kojarzy mi się to z multiwitaminką dla dzieci ;p
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skusze :) Mam pytanko czym robisz zdjęcia?:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakby te żelki wypadły u mnie :)
OdpowiedzUsuńTeż testuję te żelki :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam ich, cena nieźle odstrasza :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze takiej kuracji do włosów, ale przyznam, że coraz częściej słyszę o tych misiach. :D
OdpowiedzUsuńJem żelki ale Noble Health. Cenowo wypadają korzystniej bo 140 zł to sporo :(
OdpowiedzUsuńTeż mam te żelki i muszę powiedzieć że mam mieszane odczucia. Smak jak dla mnie nie jest dobry, ale jednak mimo wszystko wolę to niż tabletki. Przyjemniej się je bierze. Za to efektow póki co na razie niestety nie widzę.
OdpowiedzUsuńfantastyczny skład i przystępna forma , chyba je sobie zamówię. Dermatolog poleciła mi właśnie biotynę na wzmocnienie włosów
OdpowiedzUsuńSuper pomysł z takimi miśkami-żelkami, ja niestety nie lubie żelek :(
OdpowiedzUsuńMi się ten pomysł z żelkami średnio podoba ale to może dlatego, że ich nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńSwietny pomysl z tymi misiami, mam ochote ich posmakowac ;)
OdpowiedzUsuńSa strasznie drogie, ale wciaz mnie ciekawia :)
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam już recenzję tych żelków:) sama sie nam nimi zastanawiam:)
OdpowiedzUsuńIstnieje szansa, że jakbym się do nich dopadła to zjadłabym za dużo na raz; D Uwielbiam żelki i słyszałam o nich bardzo fajne opinie i gdyby nie cena to na pewno już bym się na nie skusiła ;D
OdpowiedzUsuńTe żelki są ostatnio bardzo popularne, widziałam też na innym blogu żelki z witaminą C czy inne. Ciekawe rozwiązanie, ale faktycznie teraz wiele osób zwraca uwagę na ten syrop glukozowo-fruktozowy. Mimo wszystko ja bym chętnie takich żelków spróbowała :)
OdpowiedzUsuńMysle ze jak na żelki za 140 zł i praktycznie znikome efekty to nie oplaca sie po nie siegac.
OdpowiedzUsuńJa wczoraj zjadłam ostatniego żelka z tej serii. Ich cena jest bardzo wysoka, dlatego cieszę się, że Liferia wsadziła te misie do swojego pudełka :)
OdpowiedzUsuńStosuję te żelki i niestety mam mieszane uczucia, nie do końca sądzę że mi pomogły :/
OdpowiedzUsuńlubiłam je, dopiero po zjedzeniu wszystkich i jakiś dwóch tygodniach zauważyłam więcej nowych włosów
OdpowiedzUsuńNie próbowałam ich. :)
OdpowiedzUsuńAż mi się przypomniało dzieciństwo- kiedy byłam mała to jadłam marsjanki hihi. A tych jeszcze nie próbowałam :).
OdpowiedzUsuńGdyby tak każde suplementy były w postaci misiów... :) To wtedy też pewnie bym o nich nie zapominała! Super, że włosy mniej Ci wypadają.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, inni producenci też powinni o tym pomyśleć ;D
UsuńPierwszy raz słyszę o tych żelkach, ciekawy produkt, ale dość drogi:)
OdpowiedzUsuńMam te żelki, ale dopiero czekają na wypróbowanie. Podejrzewam, że po ciąży będę miała problem z wypadaniem włosów, więc będę je zażywać i mam nadzieję, że pomogą :)
OdpowiedzUsuń139 złotych jak za suplement to strasznie dużo pieniędzy za tę kwotę przypuszczam już można coś z dziedziny trychologii pozyskać. Nie skusiłabym się na ten produkt
OdpowiedzUsuńZastanawialam sie ostatnio nad nimi! Mam problem z ziolowymi, niezbyt przyjemnie pachnącym i smakujacymi tabletkami. Taka forma zachęca regularnego stosowania
OdpowiedzUsuńDla mnie smakiją jak Vibovit, ale ja troszkę zauwazyłam efekty ;)
OdpowiedzUsuńCzemu misie? Zaskakujące.
OdpowiedzUsuńCzytam o nich i czytam, ale chyba skuszę się po prostu na Biotebal :)
OdpowiedzUsuńMiałam je w jakimś boxie i oddałam siostrze, bo ja nie stosuje suplementów poza d3 i siostra właśnie narzekała trochę na smak, że jednak mało żelkowy, a bardziej jak tabletka :)
OdpowiedzUsuńBardzo drogie, zaczaję się na jakąś promocję :)
OdpowiedzUsuńChętnie spróbuję w końcu tych miśków! Tylko że będę musiała wobec tego zrezygnować z witaminy B6, bo biorę już już osobno i do tego jeszcze z magnezem. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńMarzą mi się się te zelusie. Szkoda że nie mam bezpośredniego dostępu do nich :(
OdpowiedzUsuńJa tak nie lubię żelków, że mogłabym je dostawać za karę :P
OdpowiedzUsuńPatrzcie - https://www.sprzet-fryzjerski.pl/
OdpowiedzUsuńJeśli stawiacie na jakość rozwiązań, to też macie zadowalające efekty. A tego nie da się uzyskać z dnia na dzień.