Cześć!
Muszę zdradzić Wam pewien sekret - jako nastolatka uwielbiałam się opalać. Nie chodzi mi o to, że wylegiwałam się godzinami na plaży, jednak uwielbiałam przebywać na słońcu - nieważne w ruchu czy statycznie. Obecnie, nie jestem już tak zaintrygowana opalaniem, a jasna skóra przestała być moim kompleksem. Nie mam również nic przeciwko wszelkim "dopalaczom" w stylu mgiełek brązujących czy przyspieszaczy opalania, które mają przyspieszyć powstawanie opalenizny. Dlatego ucieszyłam się z faktu, że produkt marki Nivea Sun Protect&Bronze znalazł się w moim posiadaniu. Kosmetyk trafił do mnie w odpowiednim momencie, bo właśnie zaczynało się lato wiosna. Dzisiaj po gruntownych "testach" mogę napisać Wam o nim to i owo.
Balsam aktywujący opaleniznę Protect&Bronze wygląda iście wakacyjnie. Niebieskie plastikowe opakowanie z żółtym zamknięciem typu klik kojarzy się z wakacjami. Butelka jest dostosowana do kształtu dłoni i zawiera 200 ml balsamu. Balsam Nivea pachnie w zasadzie jak inne produkty ochronne, a mimo że ma pomagać w opalaniu nie wyczuwam w nim nut typowych dla samoopalaczy. W rzeczy samej samoopalaczem nie jest, ma bowiem tylko z pomocą ekstraktu z lukrecji "pobudzać proces opalania w skórze (in vitro)". Nie wiem niestety jak to dokładnie działa, ale jeśli wiecie, to chętnie się dowiem :)
Balsam ma kremową, przyjemną konsystencję. Rozprowadza się świetnie, wchłania szybko i nie pozostawia żadnej odczuwalnej warstwy na skórze. Chwała mu za to, bo nie ma nic gorszego niż klejąca się skóra, gdy na zewnątrz temperatura sięga 30 stopni Celsjusza. Zapach balsamu przyspieszającego opalanie jest delikatny, przyjemny dla nosa - wyczuwam w nim nuty typowe dla kremu Nivea.
Skład:
Na chwilę obecną jest to mój jedyny produkt z filtrem i muszę przyznać, że do tej pory moja skóra kontakt ze słońcem znosiła dobrze. Nie doświadczyłam poparzeń słonecznych czy najmniejszych zaczerwienień, więc balsam chyba działa :) Z drugiej strony, ekspozycja na słońce w moim przypadku nie była aż tak znaczna, ponieważ nie miałam jeszcze okazji przebywać po kilka godzin na plaży. Producent zaznacza, że opakowanie wystarczy na 6 aplikacji na całe ciało. Ja produkt stosuję miejscowo, na odsłoniętą skórę, więc ciężko mi ocenić tę kwestię, ale jak wiadomo - czym więcej smarujemy, tym szybciej się zużywa. Niemniej, muszę zaznaczyć, że zawsze miałam problem ze zużyciem produktów do opalania... W tym przypadku balsam wykorzystam do końca, co mnie osobiście cieszy. Muszę również dodać, że balsam całkiem dobrze nawilża skórę, prócz ochrony przed promieniowaniem UV mamy więc efekt nawilżający, czyli takie 2 w 1.
Ciekawostkę może stanowić fakt, iż balsam aktywujący opaleniznę ma redukować intensywność żółtych plam na naszych ubraniach... ale po praniu. Nie wiem czy chcę to sprawdzać, aczkolwiek jeszcze żadnych plam (całe szczęście!) na ubraniach nie zauważyłam. Zawsze chwilę czekam po aplikacji zanim się ubiorę.
W ubiegłym roku przyszło mi używać innego balsamu do opalania Nivea, recenzja znajduje się tutaj. Nie będę Was przestrzegać o konieczności stosowania filtrów, ponieważ zdania są oczywiście podzielone. Ja sama nie wariuję na tym punkcie - uważam, że wszystko trzeba robić z głową :)
Dajcie znać jakich kosmetyków z filtrem używacie obecnie i czy znacie ten balsam aktywujący opaleniznę.
filtry są bardzo ważne szczególnie przy takich upałach jakie obecnie mamy i bezchmurnym niebie. ja się nie opalam ale gdy przebywam dłużej na słońcu to zabezpieczam skórę
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa sprawa taki balsam
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam ten produkt, chociażby za sam zapach. Piękny i długo się utrzymuje :D
OdpowiedzUsuńBalsam króluje obecnie z blogosferze :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam okazję testować. Podoba mi się zapach no i dobrze chroni skórę przed slońcem. 😊
OdpowiedzUsuńZamierzam wypróbować ten balsam. Dawno nie miałam nic z Nivei do opalania, więc w tym sezonie pora się skusić :)
OdpowiedzUsuńJa używam olejku do opalania z Avonu już kolejne lato i opala bardzo ładnie na brąz ;) Nigdy nie mam czasu na opalanie, a on zdecydowanie skraca mi czas jaki muszę poświęcić ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się z nim polubiłam, faktycznie przyspiesza opaleniznę :)
OdpowiedzUsuńświetna sprawa, bardzo lubię
OdpowiedzUsuńLubie takie produkty ;) mozna sie ladnie opalic i przy okazji jest ochrona ;)
OdpowiedzUsuń30 dla mnie to za malo w tym roku stawiam na kremy 50 niestety ;(
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tego balsamu. W tym roku wiosna i lato zapowiadają się na działce, więc na pewno się przyda :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety produkty Nivea się nie sprawdzają, zapychają mnie :/
OdpowiedzUsuńRównież go mam, ale w granatowym opakowaniu ;)
OdpowiedzUsuń