Cześć!
Ostatni tydzień nieco dawał mi się we znaki... Mam w domu ząbkujące niemowlę, więc jestem niewyspana, rozdrażniona i przemęczona. Nie zorientowałam się kiedy ten luty zleciał. Do tego staram się wciąż rozkręcić mojego Instagrama (mój profil) i to również pochłania mój czas. A kiedyś nie wierzyłam w jego potęgę :D No nic, dziś zapraszam na denko.
Postanowiłam w końcu zrobić porządki w kosmetykach i pozbyć się tych, które odłożyłam na tzw. Święte Nigdy. Nie przeraźcie się więc, że kosmetyków z pewnych kategorii będzie kilka, bo po prostu muszę się z nimi pożegnać. Po przeprowadzce w zeszłym roku, leżały zachomikowane w pudłach i nie miałam motywacji, aby je przejrzeć i wyrzucić. Do tego co rusz wyrzucam jakieś puste opakowania, które trzymałam w razie gdyby były mi potrzebne (co nigdy nie następuje).
Żel aloesowy Holika Holika - daj chłopu kosmetyk, a na pewno go zepsuje. Nie wiem czy to będzie widać na zdjęciu, ale mój mąż po prostu uszkodził opakowanie tego żelu. Dobrze, że w miłej dla oka tubce-liściu było go już niewiele. Żel aloesowy Holika Holika jest super, pisałam o nim już tutaj. Można używać go na wiele sposobów, bo to kosmetyk wielofunkcyjny i na pewno będę do niego wracać.
Krem pod oczy Pose - dostałam go w boxie, który wygrałam w konkursie na Instagramie w grudniu i musiałam go namiętnie zużywać, bo miał krótką datę ważności (do stycznia 2020) i dużą jak na krem pod oczy pojemność, bo aż 30 ml. Zużyłam go co prawda dopiero w lutym, ale dopiero po wprowadzeniu dodatkowego zastosowania, czyli jako kremu do rąk. Sama nie wiem co o nim myśleć. Nałożony jako krem do rąk wchłaniał się natychmiastowo i fajnie wygładzał dłonie. Z kolei nałożony pod oczy, czasem potrafił wchłaniać się nawet godzinę... Wiem, że skóra pod oczami jest cieńsza, ale pod oczy nakładałam go naprawdę odrobinę. Do tego dziwnie pachnie olejem. Cieszę się, że nie kupiłam go sama, bo cena do najniższych nie należy i chyba nie byłabym do końca zadowolona.
Serum Richevon - dostałam jakieś półtora roku temu do testów (recenzja tutaj). Końcówkę serum zostawiłam na potem, aby użyć jej przed sesją zdjęciową, bo fajnie działało. Niestety, kompletnie o nim zapomniałam i wyrzucam dopiero teraz.
Krem pod oczy Green Tea Rival de Loop - kolejny z serii zapomnianych kosmetyków. Kupiłam go w promocji "cena na dowidzenia" w Rossamnnie za jakieś grosze ze względu na ciekawy wygląd (kuleczki kremu zatopione w żelu). Nawilżał skórę pod oczami jako tako, zużyłam go może z połowę, ale strasznie szczypał mnie w oczy zaraz po aplikacji. Miałam go oddać siostrze, ale tak mi zeszło, że dziś oddam go do kosza.
Ochronne chusteczki do higieny intymnej AA - dostałam je jeszcze, gdy byłam w ciąży, ale jakoś nie mogłam się przekonać do ich używania... Pachniały całkiem mocno, a skład również pozostawiał wiele do życzenia (zawierają Phenoxyethanol). Niestety albo stety, szybko wyschły, więc prawie całe opakowanie idzie do kosza.
Dwie hydrożelowe maski w płachcie ze złotem Efektima - wyrzucam, bo minął termin ważności. Udało mi się zużyć jedną z nich już w grudniu, ale to była kompletna klapa. Maski rwały się, spływały z twarzy i jakoś generalnie mnie nie zachwyciły.
Dalej mamy 3 produkty do nawilżania ciała.
Balsam do ciała Allerco - jeden z niewielu balsamów, jakie udało mi się zużyć w ostatnim czasie. No ciężko mi idzie to kremowanie ciała, muszę przyznać... Balsam polecam serdecznie, zwłaszcza osobom wrażliwym na zapach, bo ten produkt po prostu jest bezzapachowy. Wydaje się trochę tępy przy nakładaniu, bo jest naprawdę treściwy, ale jak on koi skórę! Naprawdę, przynosi taką ulgę przesuszonej skórze nóg, że wręcz lubię go stosować. Miałam już 2 buteleczki, więc to o czymś świadczy. Pełna recenzja tutaj.
Mleczko do ciała ogórek mięta Ziaja - to było bardzo lekkie mleczko w opakowaniu z atomizerem, które zostawiłam sobie nie wiem w jakim celu. Z tego co widzę trzymałam puste opakowanie od 2016 roku :D Brawo ja.
Olejek do ciała Eveline - to kompletny niewypał... Był ze mną na pewno długi czas, bo tak upierdliwego kosmetyku to jeszcze nie miałam. Teraz nawet nie wiadomo co to za kosmetyk, bo stracił wszystkie naklejki informacyjne. Dozował dziwną ilość kosmetyku, ochlapując wszytko wokół - raz poślizgnęłam się przez niego na płytkach w łazience i powiedziałam nigdy więcej! Nie wiem po co go trzymałam. Jedyne co mi się podobało, to zapach.
Krem do rąk Sally Hansen - zapas tych kremów kupiłam na jakiejś wyprzedaży w SuperPharm. Domyślam się, że już nie są dostępne, ba, nie chcę nawet myśleć o dacie produkcji, bo jakoś nie widziałam jej na opakowaniu... Mimo okropnego zapachu ten krem naprawdę działa! Dłonie po jego użyciu stają się miękkie i nawilżone.
Krem barierowy Emolium - był już kiedyś recenzowany na moim blogu (klik). Kupiłam go ponownie w ciąży, bo nie ma zapachu. Krem jest treściwy, troszkę ciężko wycisnąć go z tubki, ale naprawdę daje radę z suchą skórą. Działa jak kojący kompres, a do tego szybko się wchłania. Polecam go bardzo!
Hydrolat oczarowy Mohani - pełna recenzja tutaj. Mimo zapachu jakoś go polubiłam. Fajnie matowi i koi skórę. Na razie do niego nie wrócę, bo chcę poznać inne hydrolaty.
Maska stymulująca odrost włosów z roślinnymi komórkami macierzystymi Seboradin - zużywanie produktów do włosów idzie mi naprawdę ciężko... Tę maskę zużyłam, ale już chyba do niej nie wrócę, bo i tak nie stosowałam jej tak jak proponuje producent. Producent zaproponował, aby nakładać ją również na skórę głowy, co u mnie kończyło się po prostu źle (mam cienkie, przetłuszczające się włosy). Nakładałam ją więc na włosy od ucha w dół, także nie sądzę, niestety, że pobudziła ich wzrost...
Peeling trychologiczny do skóry głowy L'Biotica Biovax - to moje drugie opakowanie tego peelingu i przyznam, że zmieniam o nim zdanie... Wcześniej bardzo mi podpasował, teraz jakoś ciężko było mi go rozprowadzić na skórze. Chyba musimy od siebie odpocząć.
Oliwka pielęgnacyjna Mamas Babydream - to mój ciążowy pomocnik w walce z rozstępami, które i tak się pojawiły w trakcie ciąży. Oliwka jest tania, a zapach choć mocny, to przypadł mi do gustu. Teraz, po porodzie wykorzystywałam ją jako dodatek do domowego peelingu kawowego. Opakowanie jednak jest średniej jakości - jakoś ciężko było mi je dokładnie zamknąć, a do tego schodzą z niego etykiety.
Płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax Complete Care Sensitive - teraz ma chyba inne opakowanie. Był bardzo delikatny, nie palił ust, jednak zapach i smak nie do końca mi podpasowały, dlatego długo się z nim męczyłam.
Poprzednie denka:
- w styczniu,
- w lutym.
Jak widać jest tego całkiem sporo, jednak część to relikty przeszłości, których się sukcesywnie będę pozbywać. Znasz jakiś kosmetyk? Jak Twoje zużycia w lutym?
Ten klrem Emolium tez musze sobie kupic :D
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo fajnie działa :)
UsuńZ płynów do ust polecam Elmex :)
OdpowiedzUsuńWypróbuję, masz jakiś konkretny na myśli? :)
UsuńŻadnego z tych kosmetyków nie miałam ;O
OdpowiedzUsuńCzasem może to i lepiej :D
UsuńKosmetyki Rival de Loop omijam jakoś z daleka. Za to bezzapachowe kosmetyki jak najbardziej chętnie kupuje. Tą oliwkę Babydream kiedyś do włosów używałam i była spoko. Kosmetyki Seboradin kiedyś były lepsze, później jakoś składy popsuli.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tej oliwki na włosy :) Co do Rival de Loop jakoś się zraziłam ;) A Seboradin ostatnio jakoś mniej mnie kusi ;)
UsuńO kilku produktach czytałam, a sama miałam tylko balsam Allerco. Przyjemny był :)
OdpowiedzUsuńTeż go polubiłam :)
UsuńUwielbiam Żel aloesowy Holika Holika, ale u mnie sprawdza się jedynie jako złagodzenie po opalaniu
OdpowiedzUsuńTeż go tak stosowałam latem, przyjemnie chłodził ;)
UsuńBardzo ciekawe denko. Nie lubię takich pojemności pod oczy, szkoda że się wolno wchłaniał. Ten drugi krem pod oczy kompletnie mnie nie ciągnie, omijam tę markę. Współczuję zabkujacego maleństwa, oboje macie męki, znam ten ból :( Obyście jak najlżej to przeszli :*
OdpowiedzUsuńNo ja już nigdy nie kupię sobie dużego kremu pod oczy, bo nie idzie tego zużyć, a ja szybko się nudzę... Mam nadzieję, że jakoś lżej już będzie z tymi ząbkami :/
UsuńBalsam do ciała allerco bardzo miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńJest super, będę do niego wracać :)
UsuńBalsam Allerco jest genialny, uwielbiam go! Moje lutowe denko wyszło całkiem spore, będę musiała się zabrać za post. :)
OdpowiedzUsuńNo te denkowe posty są trochę wymagające ;D Przynajmniej dla mnie
UsuńPeeling trychologiczny bardzo lubię, ale też nie używam go ciągle tylko z przerwami. Żeby jak to mówię głowa się nie przyczaiła. :)
OdpowiedzUsuńDobre podejście ;)
UsuńOliwki baby dream używałam kiedyś do olejowania włosów 😉 Reszty nie znam niestety.
OdpowiedzUsuńO, nie pomyślałam, aby jej używać w ten sposób :)
UsuńPamiętam gdzie ja o tym wyczytałam, ale sposób bardzo dobry 😉
UsuńZnam żel aloesowy i bardzo go lubię, aloes to w sumie podstawa mojej pielęgnacji. Peeling Biovax miałam w innej wersji i z tego co pamiętam nie do końca mi odpowiadał :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś krem Pose, jednak do dziś go nie udało mi się zużyć bo aplikator przyszedł niestety kompletnie połamany.
OdpowiedzUsuńTrochę tego faktycznie jest, większość marek znamy, a niektóre używamy na codzien
OdpowiedzUsuńRobiłam ostatnio wielkie porządki i do denka (bez widocznego dna) poszło sporo kosmetyków, pokazanie ich na blogu zajęło by mi chyba tydzień.
OdpowiedzUsuńMój mąż też kiedyś rozwalił opakowanie tęgo żelu aloesowego :)
Ehhhh.... moje zużycia to idą w tempie żółwim. Aczkolwiek maskę z Seboradinu wspominam bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa miałam żel pod prysznic HH w takim opakowaniu jak ten i mój mąż też go połamał :/ musiałam przelać do innej butelki :P
OdpowiedzUsuńPozbyłaś się wielu męczących kosmetyków :D Też tak ostatnio zrobiłam, bo ile czasu coś może stać na półce i działać na nerwy :D
OdpowiedzUsuńZnam jedynie krem pod oczy z Pose, który mnie też zbytnio nie zachwycił :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten żel aloesowy z Holika Holika :)
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się, że używałaś kremu pod oczy jako krem do rąk. Hm, szczerze to sama być się tego nie domyśliła. :D Nie słyszałam o nim, ale raczej nie trafi na moją listę do kupienia. :D
OdpowiedzUsuńPeeling trychologiczny z Biovaxu u mnie spisał się na medal! Bardzo polubiłam się z całą tą serią - wygląd opakowań, zapachu i działanie - rewelacja pod każdym względem :)
OdpowiedzUsuńMoja uwagę przykuł ten zielony żel aloesowy. Od dawna stosuję kosmetyki z aloesem i muszę przyznać, że dobrze się sprawdzają.
OdpowiedzUsuńhttps://www.aloevera.net.pl/
Dzisiaj eksperymentuję z naturalnymi produktami do pielęgnacji skóry. Czy macie jakieś ulubione?
OdpowiedzUsuń