Witajcie!
Być może już zdradzałam Wam, że jestem na etapie szukania "moich" perfum, czyli takich, które pasowałyby do mnie, a jednocześnie byłyby dość trwałe. Jak na razie mam kilka swoich typów (o czym na końcu posta), ale w międzyczasie zadowalam się zapachami z nieco niższej półki cenowej. Dziś zatem postanowiłam napisać kilka słów na temat zapachu Heat Rush sygnowanego imieniem znanej piosenkarki Beyonce. Tę wodę toaletową kupiła sobie kiedyś moja współlokatorka i jej aromat bardzo przypadł mi do gustu. Kiedy więc nasze drogi się rozeszły i ja postanowiłam ją kupić, ot tak, by przypominała mi dobre czasy :)
Nuty zapachowe znajdujące się w Heat Rush to:
nuta głowy: czerwona pomarańcza, wiśnia, marakuja
nuta głowy: czerwona pomarańcza, wiśnia, marakuja
nuta serca: orchidea, hibiskus, kwiat mango
nuta bazy: drzewo tekowe, ambra, piżmo
Zapach początkowo wydaje się bardzo słodki, myślę, że pierwsze skrzypce gra tutaj dojrzewająca w gorącym słońcu pomarańcza. Później słodkość ulatuje, a zapach staje się raczej kwiatowy. Jest to więc połączenie owocowo-kwiatowe. W momencie aplikacji zapach przywodzi mi na myśl egotyczną wyspę albo chociaż wakacje nad oceanem.
Niestety, muszę z bólem serca przyznać, że zapach nie utrzymuje się długo na mojej skórze. Powiedziałabym, że maksymalnie 2 godziny. Nie jest to dla mnie wynik zadowalający, zwłaszcza, że zwykła woda toaletowa marki Avon (taka jak ta) dłużej utrzymuje się na moim ciele.
Buteleczka jest moim zdaniem bardzo ładna, świetnie pasuje do zapachu, ale to nie wszystko. Zapach również mi się podoba, ale niestety więcej nie skuszę się na Heat Rush.
Mam też pytanie do Was, czy któraś z Was może wypowiedzieć się na temat poniższych zapachów? Rozważam zakup właśnie tych:
- Giorgio Armani - Acqua di Gioia
- Versace - Bright Crystal