Witajcie w ten pierwszy poniedziałek września :) Uczniowie spieszą do szkoły, ale studenci (w tym ja) mają jeszcze trochę odpoczynku. Dzisiaj przygotowałam post o serum z serii Goodbye Damage. Zapewne wszyscy dobrze je znają, ale ja muszę dodać swoje trzy grosze :)
O czym mowa? Garnier Fructis, serum Goodbye Damage - "opatrunek" na rozdwojone końcówki
Cena: ok. 12 zł
Pojemność: 50ml
Dostępność: bardzo duża - przeróżne drogerie i supermarkety
Opakowanie:
Trzeba przyznać, że opakowanie serum przyciąga wzrok - kupujemy je bowiem w zgrabnej plastikowej buteleczce o pomarańczowej barwie, charakterystycznej dla całej linii Goodbye Damage. Opakowanie jest bardzo wygodne - pompka podaje według mnie optymalną ilość kosmetyku. Jedno użycie pompki to dla mnie ogrom serum, które wystarcza na moje długie za łopatki włosy.
Obietnice producenta:
Są, a jakże! Scalenie rozdwojonych końcówek - takie czary :) Więcej można dowiedzieć się z papierowego kartonika, w które zapakowane jest serum. Ja niestety takowego nie posiadam.
Zapach i konsystencja:
Serum pięknie pachnie, ale co najważniejsze to owocowy zapach długo utrzymuje się na włosach. Naprawdę zapach mnie uwiódł :) Nie wiem, jak pachną inne kosmetyki z tej serii, ale serum jest pod tym względem świetne. Jeśli zaś chodzi o konsystencję, to jest ona oleista, nie za gęsta, nie za rzadka - w sam raz :)
Moja opinia:
Szczerze powiem, że jest to jeden z moich ulubionych produktów do włosów. Jak już nieraz pisałam moje włosy są cienkie i lubią się przetłuścić. Koszmar. Dlatego z dużą rezerwą podchodziłam zawsze do produktów o konsystencji olejków bądź jedwabi.
Serum Godbye Damage bardzo przypadło mi do gustu. Nie przetłuszcza, a nabłyszcza. Włosy po użyciu serum nie są przyklapnięte. Wręcz odwrotnie - mam wrażenie, że stają się bardziej sprężyste, dociążone i lepiej się układają. Cienkie włosy lubią zbijać się w grupki (strączki), nigdy po użyciu serum tego nie doświadczyłam. Serum nie pozostawia tłustej warstwy, szybko wchłania się we włosy i wizualnie poprawia ich wygląd.
Oczywiście serum nie scaliło moich końcówek (choć nie mogę powiedzieć, żeby strasznie się rozdwajały, ale zawsze parę się znajdzie, które są zniszczone). Niemniej jednak używałam go zamiennie z jedwabiem CHI (o którym pisałam tutaj) i włosy są w naprawdę dobrym stanie. Nie ma zbyt wielu rozdwojonych końcówek.
Co więcej, serum pięknie pachnie, zapach jest też długo wyczuwalny po aplikacji. Jest to już moja druga buteleczka tego specyfiku, ale trzeba zaznaczyć, że serum jest bardzo wydajne. Poprzedniej buteleczki używałam na pewno dłużej niż 6 miesięcy.
Plusy:
+ piękny, owocowy zapach
+ skuteczna ochrona końcówek
+ bardzo dobra wydajność
+ nabłyszcza włosy
+ sprawia, że lepiej się układają i wyglądają na zdrowsze
Minusy:
- dla mnie brak!! :)
Szczerze polecam!
Oprócz tego serum miałam okazję używać również wyzwalacza gęstości Garnier Fructis.