Witajcie!
Luty to dla mnie szalony miesiąc, kiedy to co druga moja koleżanka ma jakieś święto. Cały miesiąc jest więc przepełniony poszukiwaniami prezentów i spotkaniami. Nie skłamię, jeśli powiem, że w lutym czas mija mi wyjątkowo szybko! Szybkie też były moje ostatnie zakupy w Tesco. Do koszyka wpadło mi parę potrzebnych produktów i jeden, a raczej cztery dodatkowe. Generalnie rzadko ulegam promocjom, ale balsamów do ust nigdy za wiele, więc skusiłam się na zestaw czterech w zawrotnej cenie promocyjnej 4,5 zł. Do tej pory zastanawiam się, jak do tego doszło :P Znaczy wiem, co mną dokładnie kierowało, ale nadal nie mogę w to uwierzyć, że kupiłam balsamy do ust w Tesco...
Skład:
Poniżej skład balsamu kokosowego. Wszystkie wyglądają podobnie.
Polybutene, Petrolatum, C16-23 Alkane, Octyldodecanol, Cera Microcristallina, Ethylhexyl Palmitate, Polyethylene, Cera Alba, Ozokerite, Parfum, Tocopheryl Acetate, Butyrospermum Parkii (shea) Butter, Methylparaben, Propylparaben, Benzyl Benzoate, BHT, Propylene Glycol, Aqua, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Alcohol, Cocos Nucifera Fruit Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate
Moja opinia:
Balsamy do ust w słoiczku szczególnie mnie pociągają. Nie wiem dlaczego tak jest, ale i tym razem te małe pudełeczka również przyciągnęły moją uwagę. W sumie, są ładne, mimo że po bliższym poznaniu okazało się, że są wykonane z tandetnego plastiku. Nie zraziło mnie to. Przecież nie wszystko złoto co się świeci. Nieważne, zaraz otworzę je i zachwycę się ich owocowymi aromatami - pomyślałam. W tym momencie miało miejsce rozczarowanie numer dwa. Niestety, ani balsam żurawinowy, kokosowy, klementynkowy ani miodowy nie pachnie tak jak powinien. Wydaje się, że wszystkie pudełeczka kryją tę samą zawartość, różniąc się jedynie zabarwieniem.
Ale przecież zapach nie jest wcale najważniejszy. Najistotniejsze jest działanie! Toteż próbuję na usta nałożyć kokosa. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Balsam jest mega zbity i nie ustępuje pod wpływem ciepła palców zbyt szybko. Co prawda na ustach balsamy pozostają dość długo. Czuć, że tworzą taką specyficzną warstwę ochronną, ale nie odżywiają ust. W panice przeklepuję skład balsamów do pierwszego lepszego portalu analizującego skład kosmetyków. Niby nic aż tak zagrażającego życiu w składzie nie znalazło, ale ja czekam aż wyrosną mi czułki.
Podsumowując, nie polecam. 4,5 zł to nie majątek i nie oczekiwałam zbyt wiele, ale spodziewałam się czegoś w stylu kolorowej miękkiej wazelinki do ust. Niestety, ładne opakowania kryją w sobie dziwną konsystencję, której trochę boję się używać. W tym przypadku cena ma znaczenie, a ja wracam do mojego Nuxe i Nivea.
Jakie są według Was najgorsze produkty do ust?