Hej!
Muszę przyznać, że coraz bardziej przekonuję się do szminek. Dziś przygotowałam post o moim najnowszym nabytku Bourjois. Wiem, że wielu osobom ta marka kojarzy się z matowymi szminkami, jednak Bourjois ma swoim asortymencie kilka rodzajów pomadek. Ja stałam się posiadaczką swoistej hybrydy - pomadki Aqua Laque, która według producenta ma łączyć w sobie cechy tradycyjnej szminki oraz nowocześnie błyszczeć. Jednym słowem ma być: innowacyjnie. Gdy dobrniecie to końca postu dowiecie się, na ile ja polubiłam nowoczesność :)
Bourjois Rouge Edition Aqua Laque
Cena: ok. 50zł
Pojemność: 7,7 ml
Dostępność: szafy Bourjois, drogerie internetowe
Opakowanie:
Niemalże identyczne jak w przypadku siostry Velvet Matte - z tą różnicą, że błyszczące, odbijające światło. Patrzenie na tę pomadkę to istna przyjemność :) Bardzo podoba mi się design opakowania. Poza tym jest ono niewielkich rozmiarów - zmieści się więc wszędzie. Co więcej, można je z powodzeniem postawić.
Moja opinia:
Tak się składa, że postanowiłam skusić się na matową pomadkę Bourjois już jakiś czas temu. Przekopałam intrnety wzdłuż i wszerz, by upewnić się, że śliczny chłodny róż Don't pink of it będzie dla mnie najlepszy. Rzeczywistość na szczęście mnie nie rozczarowała - pomadka matowa okazała się świetna!
Później dopiero przyszło mi zmierzyć się tą innowacją Bourjois - Aqua Laque. Mój kolor 01 Appêchissant to odcień nude z domieszką beżu i pomarańczy. Przy czym trzeba podkreślić, że to bardziej pomarańcza niż beż...
Muszę przyznać, że formuła pomadki jest naprawdę innowacyjna - nie spotkałam się z nią nigdy wcześniej. Po nałożeniu na usta nie mamy wrażenia sklejenia ust jak przy tradycyjnym błyszczyku. Usta zostają pokryte swoistą taflą, a co więcej wydają się... mokre! Czasem zapominałam, że jestem w ogóle umalowana. Do ust nie przyklejały się też włosy. Konsystencja jest lekko wodnista, ale nie lejąca - pomadka nie ucieka poza kontur ust.
Niestety, żeby uzyskać lustrzany połysk, o którym mówi producent trzeba nałożyć przyzwoitą warstwę kosmetyku. Nie boli to jakoś szczególnie, w końcu pomadkę należałoby zużyć w ciągu 12 miesięcy od daty otwarcia. Co mnie natomiast boli to trwałość, która - w porównaniu do matowej wersji pomadek - wypada raczej blado. Appêchissant nie wytrzyma starcia z posiłkiem czy napojem. Nawet, gdy nie jem dość szybko "znika". Nie spodziewałam się wielogodzinnej trwałości, a jednak trochę się zawiodłam. Częste poprawki są konieczne, a w pracy nie zawsze mam na nie czas.
Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć, jak kolor prezentuje się na ustach. Dodam, że posiadam najjaśniejszy z dostępnych odcieni (w sumie jest ich 8), a moje usta naturalnie są dość ciemne.
Sama nie wiem, co myśleć o tych pomadkach - z jednej strony bowiem jest wspaniała konsystencja, która niczym nie przypomina mi znanych dotąd i przyjemny odcień, z drugiej zaś stosunek ceny do trwałości. Być może inne kolory okazałyby się bardziej trwałe? Jak myślicie - może któraś z Was miała okazję używać tej hybrydowej nowości?