Cześć!
Dawno mnie tu nie było. Niestety, mam na głowie tyle spraw, że muszę nieco mniej pojawiać się na blogu. Niemniej jednak Wasze blogi odwiedzam :) Dziś opowiem Wam o szamponie, który polubiłam, czyli o Ultra Doux Siła 5 Roślin.
Ultra Doux, szampon nadający witalność (Siła 5 roślin)
Cena: ok. 10 zł
Pojemność: 400 ml
Dostępność: wszędzie !
Opakowanie:
Szampon kupujemy w typowej dla Ultra Doux butelce, która w tym wypadku jest przezroczysta. Otwór, przez który wydobywa się kosmetyk jest dość duży i na początku można mieć problemy z jego obsługą (wylać po prostu za dużo :P). Najgorszym elementem całego opakowania jest zamknięcie, które bardzo ciężko się otwiera/zamyka, zwłaszcza mokrymi rękami. Nie będę załączać zdjęć moich paznokci po walce z tą butelką, niestety tę bitwę przegrywam :( Ale każdy kto zna tego "liścia" wie, o co chodzi.
Skład:
Zapach i konsystencja:
Szampon jest półprzezroczysty, o lekko zielonym zabarwieniu. Pachnie ziołowo, ale przyjemnie.
Obietnice producenta:
Moja opinia:
Ten szampon Ultra Doux bardzo przypadł mi do gustu. Po pierwsze, bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy; dobrze zmywa nawet oleje. Szampon jest bardzo wydajny. Ciężko mi stwierdzić, ile czasu go mam, bo używam go na zmianę z innymi produktami myjącymi, ale zaręczam, że butla 400 ml starczy na baardzo długo.
Po umyciu nie ma tragedii, szampon nie plącze włosów i nie mam wrażenia, że włosy stają się sianowate i sztywne. Wręcz przeciwnie, moja włosy stają się miękkie i sypkie. Zgadzam się również z tym, że szampon nie obciąża włosów.
Plusy:
+ wydajność (i cena)
+ szampon bardzo dobrze oczyszcza
+ nie plącze włosów
+ nie obciąża włosów
+ pięknie pachnie
Minusy:
- opakowanie
Polecam Wam! Znacie? Jesteście na tak czy na nie?
Labels:
Witajcie!
Coraz bardziej przekonuję się do maseczek. Dotąd bardzo rzadko korzystałam z tej formy pielęgnacji. Dziś zatem przeczytacie o maseczce marki Rival de Loop - bardzo taniej i w zasadzie przyjemnej maseczce. Zapraszam!
Rival de Loop maseczka na dobre samopoczucie Truskawka i wanilia
Cena: mniej niż 2 zł
Pojemność: 2x 8ml
Dostępność: Rossmann
Opakowanie:
Maseczkę zapakowano w typowe, lecz również bardzo pomysłowe opakowanie. Zwykle bardzo rzadko udaje mi się taką saszetkę zużyć na raz. I spójrzmy prawdzie w oczy, ta pozostała część maseczki się marnuje - albo o niej zapominam, albo po prostu zeschnie się tak, że już nic nie można z nią zrobić. Tutaj zaś jest inaczej i bardzo mi się to podoba. Od razu dostajemy produkt przeznaczony na 2 użycia. Problem sam się rozwiązuje.
Skład:
Zapach i konsystencja:
Zarówno
zapach jak i konsystencja przywodzą mi na myśl jogurt truskawkowy. I
jest to jak najbardziej pozytywne skojarzenie. Maseczka nie jest zbyt
rzadka, więc nie spływa z twarzy.
Obietnice producenta:
Moja opinia:
Oceniam tę maseczkę pozytywnie. Oczywiście, nie wierzyłam w to, że nagle mój humor cudownie poprawi się po jej aplikacji. Niemniej jednak przyjemny zapach sprawił, że poczułam się nieco lepiej.
Maseczka po 15 minutach praktycznie w całości wchłonęła się w moją skórę, co było, muszę przyznać, dziwne. Nie było jednak problemu ze zmyciem pozostałej części kosmetyku. Maseczka nawilżyła skórę mojej twarzy, choć nie był to efekt wow.
Myślę więc, że warto ją wypróbować. Cena jest niska, nie doświadczymy silnego nawilżenia, ale może zapach truskawkowego jogurtu poprawi mam trochę humor po ciężkim dniu?
Ja jestem na tak. A Wy? Miałyście okazję jej używać?
Jak ten czas szybko umyka! Już weekend. Niedługo listopad, ale nie obejrzymy się, a zaraz będą święta. Ale rozważania filozoficzne nie będą tematem tego posta :) Dziś opowiem Wam o masce, która przeznaczona jest do włosów zmęczonych, pozbawionych witalności i przesuszonych, czyli takich, jakie ma moja mama. To ona właśnie testowała tę maskę, choć ja nie byłabym sobą, gdybym nie podkradła paru "kropel" :) Maskę udało mi się wygrać w konkursie organizowanym przez Seboradin na jednym z blogów, o czym pisałam wcześniej.
Seboradin z Naftą Kosmetyczną, maska do włosów zmęczonych i pozbawionych witalności
Cena: 18,50 zł (na stronie producenta)
Pojemność: 150 ml
Dostępność: apteki, niektóre drogerie
Opakowanie:
Maskę kupujemy w białej plastikowej tubce. Opakowanie jest wygodne, zamykane na klik, łatwo wydobywa się z niego maskę.
Obietnice producenta:
Zapach i konsystencja:
Maska jest dość gęsta, kremowa; zapach utrzymuje się na włosach stosunkowo długo.
Skład:
Działanie
Opinia mojej mamy:
Na początku muszę zaznaczyć, że moja mama ma włosy zniszczone, ale krótkie. Farbowanie źle na nie wpłynęło i zaczęły wypadać. Maska, moim zdaniem, idealnie odpowiedziała na potrzeby mojej mamy. Co więcej, włosy mojej mamy zawsze dobrze reagowały na naftę kosmetyczną.
Włosy mojej mamy po użyciu maski wyglądały o wiele lepiej - wierzę, że maska nie dała jedynie efektu wizualnego, lecz również wzmocniła cebulki. Włosy odzyskały nieco dawnego blasku (choć do ideału jeszcze im daleko), ale już widać było poprawę.
Maska okazała się wydajna - choć jak zaznaczyłam wcześniej mama ma krótkie włosy. Maska dociążyła włosy mamy, nie było problemów z rozczesywaniem. Myślę, że w komplecie z innymi kosmetykami z tej serii dałaby jeszcze lepsze rezultaty.
Słyszałam już różne opinie na temat tej maski, ale wiadomo - to, co u jednych działa świetnie, u innych nie działa wcale. Znacie tę maskę? Jakie są Wasze doświadczenia?
Hej!
Jak się macie? U mnie pogoda dopisuje, więc z niej korzystam. Dziś więc będzie krótko, zwięźle i na temat - o świetnym mydełku nieznanej mi dotąd marki Himalaya Herbals. Czemu świetnym? Przekonajcie się sami.
Himalaya Herbals, Moisturizing Almond Soap - mydełko nawilżające
Cena: ok. 2-3 zł
Pojemność: 75 g
Dostępność: na pewno Rossmann
Opakowanie:
Mydło kupujemy w papierowym kartoniku. Szata graficzna opakowania przypadła mi do gustu - jakoś dobrze mi się kojarzy. Samo mydełko zostało dodatkowo zabezpieczone folią ochronną.
Obietnice producenta i skład:
Moja opinia:
Mydełko od razu przypadło mi do gustu, dlatego zaopatrzyłam się również w inne wersje zapachowe. Po pierwsze, lubię w nim to, że ładnie pachnie, choć nie wydaje mi się, by był to zapach migdałów. Zapach w składzie znajduje się już na 3. miejscu, więc dlatego jest bardzo wyczuwalny.
Mydełko nie podrażnia i nie wysusza, co sprawia, że mogłam używać go również do mycia twarzy. Delikatnie się pieni przy kontakcie z wodą. Ja czuję efekt nawilżenia - moje dłonie nie wyglądają po użyciu tego mydła tak jak po użyciu zwykłego mydła - skóra jest delikatna w dotyku i miękka. Nie jest to jednak nawilżenie długotrwałe, ale nie o to tu chodzi.
Mydełko należy zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia.
Plusy:
+ nie wysusza skóry
+ nie podrażnia
+ delikatnie nawilża
+ ładnie pachnie
+ jest wydajne
Minusy:
- brak
Generalnie polecam bardzo, choć początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona. Z chęcią sięgnę po kolejne wersje tego mydełka, a Wy?
Cześć!
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o fajnym produkcie polskiej marki Floslek. Ostatnio zauważyłam, że moja skóra pod oczami nie jest w zbyt dobrej kondycji, dlatego zakupiłam żel ze świetlikiem lekarskim i aloesem.
Flos Lek, żel ze świetlikiem i aloesem do powiek i pod oczy
Cena: ok. 6 zł
Pojemność: 10 g
Dostępność: apteki, Superpharm
Opakowanie:
Mój żel znajduje się w małym słoiczku z zieloną zakrętką. Dostępne są jeszcze żele w tubce, jednak ja wybrałam mniej higieniczny słoiczek, bo bardzo mi się spodobał wizualnie. Żel jest zaklejony sreberkiem, więc jesteśmy pewni, że nikt go wcześniej nie otwierał.
Obietnice producenta:
Zapach i konsystencja:
Żel ma konsystencję galaretki i pachnie bardzo delikatnie, więc trzeba mocno się wczuć, by ten zapach poczuć :)
Skład:
Moja opinia:
Myślę, że żel jest ciekawym rozwiązaniem dla osób, które poszukują nawilżenia okolic oczu. Żel jest bardzo wydajny, mimo że stosuję go 2 razy dziennie, raczej nie zdążę zużyć go w przewidziane datą ważności 3 miesiące.
Kosmetyk szybko się wchłania, choć na początku pozostawia na skórze nieco lepką warstwę. Wydaje mi się też, że sińce pod oczami po jego użyciu są mniej widoczne. Nie wiem jednak, czy to nie jest tylko moja wyobraźnia :) Wiem natomiast, że skóra po użyciu tego żelu nie jest napięta i szorstka.
Plusy:
+ dobrze nawilża (choć dla wymagających może to być za mało)
+ jest wydajny
+ ma niską cenę
+ ma całkiem dobry skład
Minusy:
- dla bardziej wymagających nawilżenie może być zbyt słabe
Znacie te żele marki Floslek? Ja bardzo polecam. Za niewielkie pieniądze mam bowiem produkt, który dobrze spełnia swoje zadanie (przynajmniej na razie).
Witajcie!
Wolicie płyny micelarne czy mleczka? Ja preferuję płyny micelarne, choć kiedyś używałam mleczek. Dziś nie wiem już, jak mogłam kupować mleczka, ale nie w tym rzecz. Dużo dobrego słyszałam o kosmetyku, który stał się hitem blogosfery, czyli płynie micelarnym od Garniera. Jednak jakoś długo nie kusiło mnie aż tak bardzo by go mieć, bo zwykle rzadko sprawdza się u mnie to, co polecają wszyscy.
Garnier Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1
Cena: ok. 20 zł
Pojemność: 400 ml
Dostępność: drogerie
Opakowanie:
Płyn zapakowany jest w 400 ml buteleczkę z różową zakrętką. Butelka jest przezroczysta, więc można kontrolować poziom zużycia kosmetyku. Jest jednak dość gruba i nieporęczna, ale można się przyzwyczaić.
Obietnice producenta:
Skład:
Moja opinia:
Muszę stwierdzić, że i ja dołączam do grona zwolenniczek tego micela, choć mam małe zastrzeżenia. Po pierwsze, mój makijaż oczu nie jest zbyt wymyślny. To znaczy, że przeważnie używam wyłącznie tuszu, dlatego micele, których używam nie mają zbyt wielkiego pola do popisu. Ten płyn zmywa mój "makijaż" bez nadmiernego pocierania. I to w nim lubię.
Po drugie, muszę dodać, że płyn jest bardzo wydajny. Duża pojemność sprawia, że kilka miesięcy mogę go używać.
Płyn nie zostawia na skórze żadnej warstwy, można go porównać do wody. Ponadto, jest bezzapachowy. Micelek nie podrażnia i nie wysusza. Cera jest przyjemnie odświeżona i gotowa, by potraktować ją dalszymi zabiegami regeneracyjnymi czy po prostu kremem.
Plusy:
+ zmywa makijaż bez pocierania
+ nie pozostawia żadnej warstwy na skórze
+ nie wysusza
+ wydajność
+ wydajność
Minusy:
- może nie radzić sobie z mocnym makijażem
Myślę, że o tym płynie micelarnym zostało powiedziane już wszystko. Jeśli jeszcze nie próbowałyście, to zróbcie to. Ja się nie zawiodłam. I będę chętnie do niego wracać. Używałyście tego płynu? Jakie są Wasze wrażenia?
Cześć i czołem!
Zbliża się zima, a to oznacza, że nasze ciało będzie potrzebowało silniejszej ochrony. Warto więc zadbać o nasze usta, które zimą potrafią boleć, pękać i krwawić. Dlatego chciałabym dziś opowiedzieć Wam o produkcie, który bardzo dobrze będzie sprawował się zimą. Przekonajcie się sami, dlaczego tak go lubię.
Neutrogena, Formuła Norweska, Balsam do ust 6-godzinna ochrona
Cena: ok 10 zł
Pojemność: 15 ml
Dostępność: np. Rossmann
Opakowanie:
Balsam zamknięty jest w małą plastikową tubkę o pojemności 15 ml. Opakowanie zakończone jest kulką, przez którą wydobywa się niewielka ilość balsamu. Niestety, trzeba go odkręcać, co czasem może być nieco kłopotliwe.
Skład:
Na tubce nie znajdziemy składu, ponieważ został on umieszczony jedynie na kartoniku, w który zapakowany był balsam. Niestety, nie udało mi się znaleźć składu.
Konsystencja:
Balsam jest gęsty, wygląda trochę jak klej :)
Moja opinia:
U mnie ten balsam sprawiał się bardzo dobrze (sprawiał, bo jakiś miesiąc temu udało mi się z nim rozprawić). Poczytałam trochę o nim w sieci i chyba nie ma zbyt wielu zwolenniczek. Któraś dziewczyna napisała, że nie lubi go, bo długo pozostaje na ustach, ale czy nie tak właśnie powinien zachowywać się balsam do ust? Moim zdaniem jest świetny. Po pierwsze, jest bardzo treściwy i faktycznie długo się utrzymuje (aczkolwiek nie 6 godzin jak obiecuje producent). Czuć go na ustach, ale nie do przesady. Używałam go jako bazę pod szminki, więc nie jest tak źle. Usta wyglądają na zdrowsze i są nawilżone, co można dostrzec nawet wtedy, gdy balsam zniknie z naszych ust.
Trzeba jednak uważać, bo jeśli nałożymy go zbyt dużo będzie się kleił. Smak również jest nieco dziwny, ale po jakimś czasie przestałam zwracać na niego uwagę. Ogromny plus to jego wydajność - starczył mi na bardzo długo i nie zdążyłam go zużyć przed upływem daty ważności, ale nadal działał jak należy.
Plusy:
+ treściwy
+ regeneruje usta
+ długo utrzymuje się na ustach
+ wydajny
+ nadaje się pod pomadki
+ balsam nie pozostawia koloru na ustach, więc można go polecić również mężczyznom
Minusy:
- specyficzny smak
Ja jestem z niego bardzo zadowolona, bo u mnie naprawdę działał. Mogę go polecić jako swoistą bazę pod pomadki (np. matowe), dzięki czemu nie będzie widać suchych skórek. Chroni, zwłaszcza zimą.
Znacie tę propozycję Neutrogeny? Czekam na Wasze opinie :)
Labels:
Witam Was serdecznie!
Znacie żele Isany? Pewnie tak. Dziś krótka recenzja jednego z moich ulubionych - z dodatkiem mleczka z oliwek. Mogę go Wam polecić - ja będę mieć czyste sumienie, Wy - czystą skórę :)
Isana, kremowy żel pod prysznic z mleczkiem z oliwek
Cena: ok 5 zł
Pojemność: 300 ml
Dostępność: Rossmann
Opakowanie:
Opakowanie stanowi plastikowy pojemniczek o pojemności 300 ml. Opakowanie to jest generalnie charakterystyczne dla Isany; zamykane na klik, który działa bez zarzutu. Nie trzeba łamać paznokci, by otworzyć żel.
Skład:
Zapach i konsystencja:
Żel ma kremową konsystencję i pachnie dość ładnie, ale czy oliwkowo? Chyba nie (ale może to i dobrze). Żel jest też stosunkowo gęsty i ma perłową barwę.
Obietnice producenta:
Moja opinia:
Jest to jeden z moich ulubionych żeli pod prysznic. Żel spełnia swoje podstawowe zadanie, czyli oczyszcza, ale nie wysusza skóry. Jest to dla mnie bardzo ważne, ale wiele powiedzmy "markowych" żeli bardzo źle działa na moją skórę. Dlatego pod tym względem temu kosmetykowi należą się brawa.
Cena jest śmiesznie niska (jeszcze niższa na promocji), a wydajność jest - moim zdaniem - dobra. Nie trzeba zużywać dużo żelu, by się umyć, bo dobrze się pieni. Cóż, mam w stosunku do niego jakiś sentyment. Często do niego wracam i używam go w duecie z oliwkowym płynem do kąpieli z Isany.
Plusy:
+ dobrze się pieni
+ nie wysusza skóry
+ dobrze oczyszcza skórę
+ tani i wydajny
Minusy:
brak :)
Polecam! Jeśli jeszcze go nie wypróbowałyście, to nie wahajcie się ani chwili dłużej :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)